...................................................................
Myślę, że oboje czuliśmy się podobnie, a przynajmniej taką miałam nadzieję. Z jakiegoś powodu myśl, że oboje jesteśmy zagubieni, że nie tylko ja przez ostatnie dnie czułam, że wariuję, sprawiała mi przyjemność. Oto przede mną stał żywy dowód na to, że jest nadzieja. Naprawdę były takie dnie, kiedy wybuchałam niekontrolowanym atakiem złości, płaczu, histerii. Wszystko zależało od dnia, jakbym przechodziła każdy z istniejących stadiów emocjonalnych. Świadomości, że być może jest się ostatnim człowiekiem na ziemi nie była łatwa do przyjęcia. Nawet jeśli widziałam opustoszałe miasto, cały czas jakaś część mnie próbowała sobie wmówić, że to tylko głupi żart. Taka myśl nieco pomagała, ale ostatnimi czasy było coraz gorzej, a teraz w końcu przede mną pojawił się młody mężczyzna, w dodatku poza bronią przy pasie, rzeczywiście nie wzbudzał we mnie lęku, a w zasadzie z każdą chwilą, nawet gdy przedstawił się drugi raz, jakbym była wariatką, jego widok mnie uspokajał.
Niezależnie od tego, ile głosów w swoim życiu słyszałam, teraz byłabym gotowa przyznać, że ten należący do Adama był najpiękniejszym. Mógł mówić, byle co, a ja słuchałam, chcąc wyłapać z tego jak najwięcej.
Siedział tak, całkiem blisko, przede mną, jakbyśmy byli dwójką znajomych, odpoczywających w markecie. Widziałam, że i on nie czuję się pewnie, ale nie chciałam przerywać mu wypowiedzi. Pewnie dlatego na pytania mężczyzny pokiwałam jedynie przecząco głową. Taka była prawda, był pierwszym człowiekiem, ale może nieostatnim.
Patrzyłam na niego czując, że moje serce zwolniło już do normalnego tempa, a w tej samej chwili dotarło do mnie, co właśnie zaproponował. Uniosłam brwi, nie kryjąc tym samym zaskoczenia. To co mówił było logiczne, chodziło chyba o to, że przez szok w jakim byłam, sama o tym nie pomyślałam. Teraz z kolei przeszły mi przez myśl wszystkie te noce, kiedy tak się bałam, kiedy czułam się, mimo, że nigdy nie należałam do tchórzy, po prostu bezbronna. No a teraz? Znikąd ktoś się zjawił i w dodatku nie chciał mnie porzucić, a ja, mimo, że był obcy, doceniłam to, jak chyba nic w życiu. No i mimo, że z jednej strony nadal było we mnie coś, co kazało się na niego rzucić, sprawdzić, czy jest żywy, na całe szczęście nadal byłam inteligentną kobietą, nawet jeśli inteligencja ta nieco ucierpiała, to nigdy nie należałam do nadpobudliwie okazujących uczucia dziewcząt.
- Nie przepraszaj! - odezwałam się nagle, sama nieco zaskoczona z tego powodu. Spędziłam się, odwracając głowę do boku, patrząc bez celu na jakiś regał. - Podoba mi się jak do mnie mówisz. Brakowało mi tego. Rozmowy. Tylko, że obawiam się czy nadal jestem zdolna komunikować się tak plynnie, jak ty - przyznałam niezbyt chętnie, czując się po raz kolejny jak idiotka.
Zapadła chwila ciszy, a ja uparcie w dalszym ciągu patrzyłam na bok. Ostatecznie nie wytrzymałam, przeniosłam wzrok na niego, niby ukradkiem. To było śmieszne, takie nienaturalne, szczególnie dla mnie. Zwykle proces poznawanie kogoś nowego trwał w moim przypadku kawał czasu, ale teraz go nie miałam. Każda sekunda zdawała się być na wagę złota.
Nadgryzłam delikatnie wargę, nie wiedząc jak mam odpowiedzieć na jego propozycję, chociaż swoje zdanie na jej temat znałam z miejsca. Chodziło o samą formę wypowiedzi, wszystko wydawało mi się takie absurdalne.
- Chyba skończyłabym ze sobą, gdybym teraz, po tym, jak ciebie spotkałam, miała znów zostać sama - zdobyłam się na te słowa, ale mimo to nadal czułam, że nie jest to szczególnie precyzyjna odpowiedz. Śmieszne, nawet w obliczu takiej katastrofy byłam w stanie odczuwać speszenie. - Dlatego, jeśli to nie problem, chętnie z tobą zostanę - niezręczność. czy tylko ja ją aktualnie odczuwałam? Adam, chociaż praktycznie nie wiedziałam o nim nic, wydawał się lepiej odnajdywać w tej sytuacji i te spostrzeżenie było swoistym kopniakiem.
Podniosłam się w końcu z ziemi, otrzepałam, skrzywiłam kiedy poranioną dłonią przejechałam po jeansach. Żałowałam teraz że nie wyglądałam lepiej, a nie jak dziecko z buszu. Nawet w podobnej sytuacji człowiek myśli o robieniu wrażenia. Zabawne.
- Dobrze. Już się ogarniam. Po prostu, twoja obecność to nadal spory szok, plus ta broń... Mimo wszystko wciąż dla mnie pistolety kojarzą się z przestępcami - mruknęła mu, patrząc na niego z góry, pierwszy raz, po czym coś przyszlo mi do głowy i z miejsca skrzywiłam się lekko. - Ale nie jesteś przestępcą, prawda? Chociaż w zasadzie... W obecnej sytuacji nie powinnam czepiać się szczegółów. Jeśli mamy ze sobą współpracować, jak to nazwałeś, powinniśmy sobie ufać - nie wiem, czy ta uwaga była skierowana do niego, czy może do mnie samej. Nie mniej jednak wzięłam głębszy wdech. Jeden, potem drugi, układałam sobie w głowie wszystko pospiesznie, przełączając się na tryb bardzo szybkiego planowania.
- Umm... Przez ostatnie tygodnie nie przemieszczałam się za bardzo. Zostałam w szpitalu, mam tam kilka swoich rzeczy, no i tam bym nieco lepiej zajęła się swoją ręką - mówiłam, usilnie uciszając w swojej głowie jakoś głosik, który podpowiadał, że ta rozmowa jest conajmniej dziwna. Wierzyłam, że niebawem się oswoję i przywyknę. Liczyłam też na to, że dalsze słowa powiem bez problemu, jak normalna, dorosła osoba, a mimo to, kiedy na niego spojrzałam, po raz kolejny się speszyłam i na chwilę zawahałam z otwartymi ustami. Ostateczne przyłożyłam dłoń do czoła, spuszczając nieco głowę w dół. - Poza tym, nadal jest tam zapas bieżącej wody. Jeśli mam z kimś funkcjonować, wolałabym się porzadnie umyć, a jakoś tak... Wbrew ogólnej pustce, w obawie przed nie wiem czym, robiłam to pospiesznie i w dużym stresie - wzruszyłam ramionami, chcąc dodać temu dużej nonszalancji. Mimo wszystko mówienie o takich rzeczach facetowi mniej więcej w moim wieku nie było tak łatwe, jak chciałam sobie wmówić, że jest. Cóż, jesli faktycznie zostaniemy razem, pewnie się przyzwyczaję. Teraz natomiast chyba rzeczywiście zaczęło do mnie docierać, że to koniec samotności, paniki... Ktoś tutaj był. Naprawdę ktoś ze mną był. Rozmawialiśmy, a ja już nie chowałam twarzy, jak i ulgi, że nie zwariowałam. Teraz, chciałam w to wierzyć, może być już tylko lepiej.
*Za błędy przepraszam, pisałam na telefonie ;.;