______________________________
Kiedy Warren szedł, chwiał się, jakby w głowie rozbrzmiewała mu skoczna melodia. Pogrążył się w myślach o tym, że ten Zachary to pewnie jakiś kompletny cienias. Nie podobała mu się jego powaga i brak chęci do żartów, nie podobało mu się to, w jaki sposób odnosił się do meczu jeden na jeden ani w jaki sposób zwracał się do Sierry. Był do niego bardzo zniechęcony i nie miał zamiaru przerzucać się na obiektywny sposób myślenia. Kiedy Zachary mówił coś do Sierry, Warren w komiczny sposób spróbował naśladować jego niewiele zmieniający się wyraz twarzy. Przyśpieszył znacząco kroku, kiedy trener posłał mu karcące spojrzenie, ale nie oddalił się bardzo. Chciał słyszeć, o czym Zach rozmawiał z Sierrą.
W momencie, w którym Zachary stwierdził, że zna swoje limity, Day nie powstrzymał lekceważącego parsknięcia.
-Nie sądzę- powiedział szczerze, nie tracąc rozbawienia. Lubił wyprowadzać innych z równowagi. –Słowa „tylko” i „hokej” nigdy nie idą razem w parze- dodał szorstko. Na słowa o wytrzymałości roześmiał się, tym razem bez cienia cynizmu. Przeżył w życiu dużo, ale nie zamierzał o tym opowiadać. Sam o sobie sądził, że kiedy trzeba było, był naprawdę wytrwały. Musiał tylko tego chcieć.
Trener nie potrafił ukryć zdziwienia spowodowanego słowami nowego nabytku uczelni. Otworzył oczy szerzej.
-Skoro jesteś taki dobry, to dlaczego nie spotkaliśmy się wcześniej?- zapytał Warren. –Tym, że mnie nie znasz uświadomiłeś mi, jak wielkim narcyzem jestem. Czy coś w tym rodzaju. No, ale spoko, ja też nie przepadam za częstym oglądaniem telewizji- uśmiechnął się.
Założył ręce na głowę i mrugnął do Sierry.
-Znam?- zapytał, jakby niepewnie. –Myślałem, że będziesz kibicować Zachowi. Sierra, skoro ty jesteś ****, to ja taką do sześcianu. Lubię przymiotnik „interesowna”- zamrugał ponownie.
Wbiegł do pomieszczenia i krzyknął krótko i wesoło, aby usłyszeć echo. Uwiesił się na drzwiczkach barierki lodowiska i przymknął oczy.
-Och jak tęskniłem, tyle mnie tu nie było! Jak tu fajnie i zimno! Ach, życie jest piękne!- Odepchnął się nogami od podłoża. Niska bramka i długie nogi unoszące się w powietrzu nie wyglądały dobrze, ale Warren się tym nie przejmował. Gdyby ktoś popchnął go delikatnie, mógłby z łatwością wybić mu dwa przednie zęby. Młody mężczyzna rozłożył ręce.
-Ziu- stwierdził.
-Co za pajac- skomentował trener Watson.
-Trener zastępuje Dasha?- Zaśmiał się. –Już dobrze, dobrze. Chodź, Zach, pokażę ci gdzie trzymamy sprzęt.- Po kilku sekundach stanął prosto, ale wciąż rozglądał się po hali tak, jakby sam był tam pierwszy raz.
-Nie bój nic, Sierra, Zach nie jest jeszcze w drużynie, jest dopiero zapisany, że w niej jest!- przypomniał entuzjastycznie.
Machnął ręką, aby chłopak podążył za nim. Poprowadził go jednym z tuneli, które prowadziły do szatni zawodników i pokoju narad. Włożył kluczyk od trenera w drzwi, które znajdowały się najbliżej rogu korytarza.
-Właściwie, pytałem cię już, na jakiej grasz pozycji? Nie pamiętam- mruknął podczas otwierania drzwi. Zapalił światło i wszedł do środka. Zdjął z półki czarne łyżwy z rzucającym się w oczy, żółtym logiem ich drużyny po bokach. Patrzył na logo przez chwilę i uśmiechnął się do niedźwiedzia w jego centrum.
-Mamy ten sam rozmiar- zauważył cicho, kiedy Zach zdjął z półki łyżwy. Później nie powiedział już nic- wziął resztę potrzebnych rzeczy i pośpiesznie wrócił do trenera i Sierry, jakby nie chciał ich zostawiać samych na zbyt długo. Rzucił trenerowi klucze, a on złapał je bez problemu. Warren zakładał łyżwy szybko, pokracznie rzucił się w kierunku drzwiczek i stanął na lodzie, nie zamykając bramki.
-Aaa!- krzyknął. –Z żadną kobietą nie jest tak dobrze, jak tutaj! Jak ja to uwielbiam! Sierra, patrz na mnie, zrobię piruet! Z dedykacją dla ciebie!
Pomachał dziewczynie, po czym wyjechał na środek lodowiska, stracił równowagę i upadł na tyłek.
_______________________________
Szedł ze spuszczoną głową. Podnosił ją tylko wtedy, kiedy mijała ich większa grupa osób przewijająca się na chodnikach. Myślał, że szybko skierują się do wyjścia, ale Pearl poprosiła o lód na opuchliznę. Kiedy tylko dotknęła jego dłoni, Savvy poczuł ciarki na plecach i z trudem wygrał z odruchem szybkiego odsunięcia się. Nie był dobrą osobą do załatwiania takich spraw, nie był też dobry w pocieszaniu.
-Na lodowisku gonimy za jednym, ale poza nim jesteśmy ludźmi. Ja z kolei jestem pewny, że nie tylko w mojej osobie, w zakresie drużyny, znalazłabyś oparcie. Niektórych trzeba tylko poznać bliżej. Każdy kryje w sobie coś dobrego, ale niektórzy mają to coś ukryte tak głęboko, że nikomu nie chce się tego… wykopywać. Taa, popisałem się myślą filozoficzną, co?- Spojrzał na nią smutnawo. Nawet już nie ukrywał tego, że myśl o Jeffie go gnębiła, ale zamierzał dotrzymać jej towarzystwa jeszcze przez jakiś czas. Przynajmniej rozmowa zaczęła brzmieć, zaczęła naprawdę istnieć. –Przeprosiłem za to, że musiałaś oglądać mnie w takim stanie. Zazwyczaj nikt nie wyprowadza mnie z równowagi w taki sposób.
Zaśmiał się cicho i krótko, kiedy dziewczyna porównała ich dłonie. Choć była wyższa i silniej zbudowana, nie miała wcale większej dłoni od niego. Mimo tego, Savvy i tak wyglądał przy niej wątło. Skrzywił się lekko, kiedy przyłożył lód do zbolałej kostki. Zastanawiał się, czy nie będzie miał problemu z trzymaniem kija, ale uznał, że wszystko powinno być w porządku, a zniknięcie zaczerwienień było kwestią czasu.
-Jasne- potwierdził. Uśmiech na jego ustach utrzymał się jeszcze przez moment.
Jego oczy przymrużyły się minimalnie, kiedy obejrzał się za jedną z kobiet pracujących w kręgielni. Patrzył się na nią do momentu, w którym nie złapał z nią kontaktu wzrokowego. Była ładna i uśmiechnęła się do niego, a on niekontrolowanie odwzajemnił to. Niewiele czasu zajęło mu odwrócenie się z powrotem do Pearl- czuł, że tamta chwila zaczynała się przedłużać. Myślał nad odpowiedzią na zaczepkę. Był zdumiony, że Pearl jest w stanie żartować. Pomyślał, że może próbuje wyrzucić Jeffa z głowy, ale jej się nie udawało, więc zaczęła żartować. Sam stosował takie zachowania, kiedy nie miał ochoty o czymś myśleć, a sprawa ta nie dawała mu spokoju.
-A mi się nie podoba- szybko wymruczał kłamstwo. Bał się, że Pearl będzie drążyć temat, albo ich rozmowa zejdzie na niewygodny tor.
-Właściwie to nie miałem okazji o tym z tobą porozmawiać; wiesz, że chodziłem z Gemmą do jednego liceum? Byliśmy w innych klasach i nie mieliśmy częstej okazji do rozmowy, ale pamiętam ją.- Miał nadzieję, że obrał bezpieczną ścieżkę rozmowy. –Może pamiętam ją też ze względu na to, że nie dało się jej przeoczyć- zaśmiał się, ale dał do zrozumienia, że nie miał na myśli niczego negatywnego.
Ostatnio zmieniony przez Airi (20-03-2019 o 22h12)
