Ruchy gwiazd. Astronomia. Amulety z świecącymi “znaczkami”.
To mógł być zwykły, trochę absurdalny zbieg okoliczności ale serce Ivrana zabiło dwa razy mocniej. Jego ręka znów zatrzymała się na wysokości piersi, tam gdzie kiedyś wisiał amulet jego ojca. Ten sam, który niedawno cisnął w niego w przypływie złości. Jak dużo istnieje na świecie magicznych artefaktów, związanych astronomią, które mają kształt amuletów i które są powiązane z starożytnymi elfami?
Ivran długo próbował zgłębić zagadkę przedmiotu, który dostał do ojca ale brak źródeł o starożytnej magii nie ułatwiał zadania. Portale zapieczętowane za pomocą amuletów, starożytne skrytki zapieczętowane… Nie, to nie mógł być zbieg okoliczności. Elf wstał gwałtownie, skupiając na sobie spojrzenia pozostałej dwójki.
-Wybaczcie, coś sobie przypomniałem- Powiedział- Muszę…coś sprawdzić.
Gdy tylko znalazł się za drzwiami, ruszył niemal biegiem w kierunku budynku, w którym mieszkał Artrand. Czuł lekką złość, ale przede wszystkim determinację, aby dowiedzieć się prawdy. W tym wszystkim było za dużo pytań a z każdą chwilą rodziły się kolejne. Zaczynało go to poważnie męczyć. Rozmowa sprzed chwili przechyliła czarę goryczy.
Zapukał do drzwi siląc się z trudem na jakąkolwiek grzeczność i wszedł do środka, zanim Artrand zdążył się odezwać. Starszy elf uniósł głowę znad pergaminów, które właśnie zapełniał i przez chwilę wpatrywał się w Ivrana. Następnie wrócił do przerwanej czynności:
-Zdaje się, że wysłałem was do Rhela, żeby się wami zajął, więc czemu tutaj znów jesteś?
-Z jego powodu- Ivran zignorował ewidentną pretensje w głosie ojca i usiadł po drugiej stronie stołu krzyżując ręce na piersi. Musiał zachować spokój jeśli chciał cokolwiek osiągnąć- Skoro nam go poleciłeś musisz znać jego historię. Zgodził się nam pomóc, jeśli odzyskamy materiały z ruin świątyni, które zapieczętowały starożytne elfy.
-Brzmi jak sprawiedliwy układ- Artrand na chwilę zawiesił pióro w powietrzu, jakby się nad czymś zastanawiał- Jest jakiś konkretny powód, dla którego mi to mówisz?
-Amulet. Zostały zapieczętowane przez amulety, które powiązane są z ruchami gwiazd. Nie wierzę, że o tym nie wiesz.- Głos Ivrana zabrzmiał agresywniej, niż by chciał.
-Owszem wspominał dawno temu o tej sprawie.- Ojciec odparł spokojnym tonem, jakby było to coś oczywistego- Niestety nie byłem wówczas w stanie mu pomóc. Takie amulety są rzadkością. Były jednym z cenniejszych skarbów naszego ludu i w zamierzchłych czasach odgrywały dużą rolę. Jedyny, z którym miałem kiedykolwiek styczność zostawiłem na przechowanie u starego przyjaciela, który z kolei przekazał go swojemu uczniowi. Uczeń ów niestety nie miał o niczym bladego pojęcia i jedynie dzięki głupiemu szczęściu dotarł z nim aż tutaj.
-Och i to wina tego ucznia?- Zapytał Ivran nie mogąc powstrzymać irytacji w głosie.- A może nauczyciela, że zmarł zanim zdążył przekazać mu czym ten amulet naprawdę jest? Jeśli masz o to pretensje, to może teraz jako pierwszy właściciel wyjaśnisz mi o co w tym wszystkim chodzi?
Artrand odsunął od siebie dokumenty i westchnął ciężko.
-Nie mam o to pretensji. Mogę jedynie winić los, że zostałeś zmuszony do wzięcia odpowiedzialności za ten przedmiot, mimo że jesteś niedoświadczony i niedoinformowany.
Na czole Ivrana pojawiła się zmarszczka. Nawet to brzmiało w ustach ojca jak obraza. Bogowie, rozmowa z nim zawsze go wykańczała.
-Udało mi się raz za jego pomocą otworzyć portal.
-Głupie szczęście, jak mówiłem- Mruknął Artrand- Żeby otworzyć nim przejścia muszą zostać spełnione pewne warunki. Musiałeś trafić na odpowiedni czas i miejsce. Chociaż jeszcze większym szczęściem jest to, że przeżyłeś- Dodał bardziej ponurym tonem.
Ivran zmarszczył brwi. Artrand powiedział to tak, jakby przejście przez portale było czymś wyjątkowo traumatycznym. Owszem, nie należało do najprzyjemniejszych doświadczeń w życiu ale nie wyczuł w nim nic, co mogłoby mu zagrozić. A zwykle był na to dosyć mocno wyczulony. Jednak elfa bardziej przykuła pierwsza część wypowiedzi ojca.
-Odpowiedni czas i miejsce- Powtórzył- Amulety aktywują przejścia jeśli gwiazdy lub planety są w odpowiedniej konfiguracji, mam racje?
Artrand skinął powoli głową.
-Nie mogę jednak zagwarantować, że pieczęć założona przez nauczycieli z starej świątyni działa na tych samych prawach co portale. Podejrzewam, że warunki potrzebne do jej złamania są znacznie bardziej restrykcyjne.
-Można w jakiś sposób dowiedzieć się jak ją złamać?
Mężczyzna wstał od stołu i podszedł do starego, podniszczonego regału stojącego w głębi pomieszczenia. Otworzył jedną z szuflad i wyciągnął z niej amulet, po czym wrócił do Ivrana. Przez chwilę wpatrywał się w przedmiot, obracając go w dłoniach. W końcu westchnął ciężko z miną, jakby żałował tego co właśnie robi.
-Spójrz uważnie na runy wyryte na amulecie- Powiedział, rzucając elfowi medalion- Wiesz co oznaczają?
Ivran spojrzał na ojca ponuro. Artrand naprawdę miał go za idiotę. Medalion był złożony z trzech okręgów. Na każdym z nich były wyryte elfe symbole.
-Środek medalionu jest słońcem. Z kolei pierwszy okrąg to runy oznaczające dwa księżyce Silegardu- Odparł cierpkim tonem - Drugi pokazuje sześć najbardziej widocznych na naszym niebie gwiazd; północna i południowa zwykle służą żeglarzom za drogowskazy, gdyż są obecne na niebie przez większość czasu. Pozostałe zazwyczaj są widoczne tylko w odpowiedniej porze roku. I na końcu zewnętrzna część przedstawia kierunki świata- Odłożył przedmiot na stół i podniósł oskarżycielski wzrok na ojca- Naprawdę myślisz, że jestem na tyle głupi, żeby nie rozumieć elfich run?
Artrand milczał chwilę a w jego oczach zamigotały iskierki rozbawienia. Oparł podbródek na dłoni, zerkając w dół na medalion. Trącił go lekko drugą ręką.
-Ale nie zdołałeś go uruchomić.
-Uruchomiłem por…
-Bo medalion był ustawiony w odpowiedniej konfiguracji, tak jak go zostawiłem- Przerwał mu, w jego głosie dało się słyszeć znów ta irytująca wyższość- Nie wpadłeś na to, że okręgi mogą się…kręcić? Że symbole można ustawiać, niczym fragmenty układanki?
Ivran poczuł jakby ojciec go uderzył w twarz. Owszem medalion na pierwszy rzut oka wyglądał jakby był układanką i pierwsza rzecz, jaką elf spróbował zrobić po tym jak trafił w jego ręce było zmienienie konfiguracji symboli. Okazało się, że to jednak niemożliwe; okręgi ani drgnęły, mimo że próbował z całej siły. Próbował też odblokować je zaklęciami, co również nie odniosło żadnego skutku. Uznał w końcu, że nie ma to żadnego sensu; skoro żadna metoda nie działa, oznacza to, że nie da się ich przesunąć. I że medalion musi mieć jakieś inne zastosowanie, o ile ma w ogóle jakiekolwiek oprócz bycia sentymentalną pamiątką.
-Próbowałem… to zrobić. Nie drgnęły nawet o milimetr- Odwrócił głowę czując palący wstyd. Co przeoczył? Dlaczego Artrand mówił o tym wszystkim jakby to była najbardziej oczywista rzecz na świecie? Dlaczego siedząc tu, naprzeciwko ojca, czuje się tak wielkim niewypałem?
Starszy z elfów wziął medalion do ręki, po czym wypowiedział kilka słów po elficku. Powietrze na sekundę stężało a runy zaiskrzyły się złotem. Następnie, może nieco zbyt teatralnie przesunął bez problemu jeden z okręgów. Ivran zacisnął zęby.
-I skąd niby miałem wiedzieć, jak brzmi zaklęcie? Opierasz się na wieloletnich badaniach. Może z twojej perspektywy wygląda to prosto ale może mógłbyś chociaż raz postawić się w mojej sytuacji? Ja nie posiadałem książek, nie posiadałem też nauczyciela, który mógłby podzielić się ze mną starożytną wiedza. Zakończyłem naukę magii w klanie na…- Odwrócił wzrok. Ostatnio jego duma była ciągle deptana- … dosyć niskim poziomie i nie byłem w stanie jej już tak prosto kontynuować bez odpowiednich warunków. Nie jestem geniuszem, który stworzy coś z niczego. Przykro mi, jeśli jesteś zawiedziony ale nie musisz mi za każdym razem pokazywać swojej wyższości.
W pomieszczeniu zapadło milczenie. Artrand zmarszczył brwi, wciąż wpatrując się w medalion, jakby głęboko namyślał się co powiedzieć.
-Przynajmniej zdajesz sobie z tego sprawę- Mruknął w końcu. Zanim Ivran zdążył jednak zareagować, elf zmienił temat- W każdym razie, jeśli chodzi o pieczęć nauczycieli Rhela sprawa jest nieco trudniejsza niż przy otwieraniu portali- Starszy z elfów ewidentnie nie zamierzał wchodzić w dalsze szczegóły ich uruchamiania. Ivranowi akurat to nie przeszkadzało; prędzej czy później z obecną wiedzą o medalionie będzie mógł odkryć to sam, jeśli kiedyś zajdzie potrzeba. Teraz jednak priorytetem były inne sprawy.- Żeby złamać pieczęć prawdopodobnie potrzeba odwzorować układ gwiazd, który był na niebie w momencie jej zakładania.
Ivran wpatrywał się w medalion, myśląc intensywnie.
-Teoretycznie… jest to możliwe do wykonania, jeśli Rhel zna dokładną datę zniszczenia świątyni- Powiedział powoli.
Artrand skinął głową:
-W tym wypadku możliwe, że dopisze wam szczęście. Jeśli uda się to ustalić, zwrócę na ten czas medalion w twoje ręce aby złamać pieczęć. Później bezwarunkowo ma wrócić do mnie.
***
Nie minęło dużo czasu, odkąd Ivran wybiegł z domu Rhela, zostawiając tam z pewnoścą skonfundowaną jego zachowaniem Riidę. Teraz, robiąc niemal takie samo zamieszanie jak wcześniej, wpadł do izby gwałtownie niczym wiatr. Jego oczy błyszczały z ekscytacji.
-Wiem jak złamać pieczęć!- Rzucił z trudem łapiąc oddech.