Syiaf nie wyglądał na zadowolonego obrotem spraw. Ostatnio zresztą rzadko wyglądał na zadowolonego; Gaed powtarzał, że ojciec jest zmęczony ostatnią intensywnością wydarzeń i to jest głównym powodem jego kiepskiego humoru. Eleise jednak miała wrażenie, że przywódca obozu byłby szczęśliwszy jakby elfy nie wróciły z kopalni. Nie powiedziała tego jednak na głos, nie chciała dodatkowo utrudniać sytuacji, a przynajmniej nie tym razem.
Przywódca wrócił wieczorem i niedługo później zebrał kilka osób na naradę. Eleise znalazła się tam tylko dlatego, że ona jako jedyna miała do czynienia z wszystkimi członkami elfiej grupki. Oprócz niej w jaskini znajdowali się teraz Gaed, Artrand i jeszcze dwie inne zaufane Syiafowi osoby, odpowiedzialne w sporej części za zarządzanie obozem.
-Ivran, Nilfhaal i ta dagpisska elfka z ojcem nie powinni raczej stanowić problemu- Odezwał się po dłuższym milczeniu Syiaf.- Co prawda tamta dwójka była również odpowiedzialna za zamieszanie z obozami ale była w tym częściowo moja wina. Pozwoliłem naszym gościom na zbyt dużą samowolkę.- Mruknął niechętnie. Eleise spojrzała na niego zaskoczona; nie spodziewała się takich słów z jego ust- Ostatecznie nie mieli nigdy złych zamiarów.
-Są jak dzieci, które jeszcze wiele trzeba nauczyć- Odezwał się Artrand, marszcząc brwi- Chociaż są już w wieku, w którym powinni używać głowy, jeśli podejmują jakieś ryzyko.-Zerknął przelotnie na Eleise- Ale zgadzam się, jeśli będzie się miało na nich oko to wszystko powinno być w porządku.
-Mówisz o tym, że powinni się wiele nauczyć. Ivran nie jest czasem twoim synem?- Jeden z dwóch towarzyszy Syiafa skrzyżował ręce na piersi posyłając Artrandowi nieprzychylne spojrzenie. Danros był odpowiedzialny za przydziały patroli w obozie. Eleise średnio go lubiła; zawsze uważała że ma jeszcze większy kij w tyłku niż Gaed. Dodatkowo potwornie lubił się rządzić.
-Co w związku z tym?- Artrand utkwił spokojne spojrzenie w Danrosie.
-Powinieneś wziąć za niego odpowiedzialność.
-Tak jak ty wziąłeś za swojego?- Na twarzy Artranda pojawił się cień uśmiechu.
Z jakiegoś powodu twarz Danrosa zrobiła się jeszcze bardziej czerwona niż zwykle. Gaed, siedzący obok Eleise skrzywił się lekko. Dziewczyna posłała mu zdziwione spojrzenie ale mężczyzna pokręcił głową.
-Teraz to wy zachowujecie się jak dzieci- Powiedział ponuro Syiaf- Zostawcie prywatne konflikty na później. Zatem w kwestii Ivrana, Nilfhaala i…
-Riidy- Mruknęła Eleise cicho.
-I Riidy się zgadzamy. Problemem pozostaje ten rudowłosy jeniec i strażnik.
-To były strażnik!- Eleise niemal podskoczyła w miejscu, gotowa bronić zażarcie każdego z elfów- Ryzykował naprawdę dużo, opuszczając swoje stanowisko tylko po to aby pomóc. Większość strażników raczej nie narażałaby życia, żeby wyprowadzić nieznaną im dziewczynę z więzienia- Dźgnęła się palcem w pierś- Jeśli byłby po stronie króla to już dawno pojawiłyby się problemy. Zresztą Riida, Nilfhaal, Ivran i Arenvah działają w jednej grupie, więc przyjmując do obozu Ivrana i Nilfhaala już wcześniej naraziliśmy obóz na ryzyko i nic złego się nie stało. Skoro elfy poszukiwane przez listy gończe zdołały zaufać strażnikowi to chyba Arenvah nie stanowi zagrożenia. Dodatkowo ryzykował w Ahav...
-Dobrze, wystarczy, już to raz słyszałem- Syiaf podniósł rękę, żeby zatrzymać potok słów Eleise, zanim ta się zapowietrzy- Ciężko zaprzeczyć, że masz rację jeśli chodzi o podejmowanie ryzyka. Dodatkowo bardzo chciałbym przepytać Ivrana i tego chłopaka od strażników o kopalnie. To co zrobili jest co prawda szalone ale jednocześnie godne podziwu, biorąc pod uwagę historię, które krążą o tym miejscu- Powiedział marszcząc brwi- I myślę, że pozwoli nam się dowiedzieć nieco więcej o sytuacji w Ahavpali. Informacji nigdy za dużo, szczególnie w sytuacji, w której obecnie jesteśmy. Będziemy po prostu uważnie ich obserwować.
Pomruk zgody przetoczył się przez jaskinie. Eleise odetchnęła. Myślała, że pójdzie znacznie gorzej. Może była zbyt surowa w ocenianiu Syiafa...
-Jeśli chodzi o dostęp do informacji, z rudowłosego może uda się coś wyciągnąć- Odezwał się Danros- Zatrzymajmy go jako jeńca i przesłuchajmy. Z tego co się dowiedzieliśmy jest szpiegiem królewskim. Nie mieliśmy okazji jeszcze być nigdy tak blisko informacji związanych z dworem królewskim.
-Jeśli to szpieg królewski, może być trudno. Wydaje mi się, że król ma przy sobie dosyć wykwalifikowanych ludzi- Mruknął Gaed- Tak czy inaczej nie możemy go puścić.
-Myślę, że przeceniasz jego wysokość- Odezwała się Eleise, mając w głowie to jak łatwo Ildarin został złapany.
-Jeśli nie uda się nic z niego wyciągnąć po prostu go zabijemy- Danros wzruszył ramionami- Nie ma co się nad tym dłużej zastanawiać.
Eleise zmarszczyła brwi. Zabić… nie chciała, żeby był martwy. Wiedziała, że Ildarin jest szpiegiem królewskim, że w przeszłości zrobił wiele złego i nie można było mu ufać. Ale dlaczego wtedy uwolnił ją z więzienia? Nigdy nie miała okazji zapytać go o to, zresztą wątpiła żeby powiedział prawdę. Zarówno Ivran jak i Ildarin byli zamknięci w sobie, tylko na dwa różne sposoby. W zasadzie… Zawiesiła wzrok na Artrandzie. On był taki sam. Całą tą trójkę coś łączyło. Artrand podniósł wzrok i na chwilę ich spojrzenia się skrzyżowały. Na szczupłej twarzy elfa pojawił się cień uśmiechu, jakby doskonale wiedział o czym myśli Eleise.
-Wezmę odpowiedzialność za Ildarina- Odezwał się nagle, zwracając do Syiafa- Chłopak również pochodzi z północy, może uda mi się z nim dzięki temu łatwiej dogadać.
Syiaf milczał chwilę a później powoli skinął głową.
-Tylko niech cię nie zwiedzie sentyment do wspólnego pochodzenia. Może kiedyś pochodził z północy ale teraz to szpieg królewski z Echos. Najważniejsze to wyciągnąć od niego jakieś informacje. Prawdopodobnie ścigał z stolicy pozostałą trójkę elfów i to jest głównym powodem, dla którego tu jest ale nie możemy tracić czujności.
-Doskonale zdaję sobie z tego sprawę- Odparł Artrand.
W jego oczach zamigotały dziwne ogniki. Syiaf wiedział, że Ivran, Artrand i Ildarin pochodzili z jednego klanu? Po jego wypowiedziach, szczerze wątpiła. Dlaczego Artrand zachowywał to dla siebie? Chciałaby wiedzieć, jak będzie przebiegała ich rozmowa ale raczej nie będzie szansy aby to usłyszeć. Czy faktycznie Ildarin będzie skory współpracować? Rudowłosy elf był nieprzewidywalny; ciężko było stwierdzić co postanowi zrobić.
-El- Mruknął Gaed.
Eleise rozejrzała się nieco nieprzytomna, wyrwana z zamyślenia. Syiaf zakończył naradę i większość osób zdążyła już wyjść. Dziewczyna również podniosła się z miejsca i ruszyła za Gaedem. Na zewnątrz było już ciemno. Chłodny wiatr omiótł twarz dziewczyny, rozbudzając ją na dobre.
-Nie poszło tak źle.- Odezwała się zrównując z Gaedem krok.
-Ojciec nie jest okrutny, po prostu lubi mieć wszystko pod kontrolą. A temu nie ma co się dziwić, w końcu jest naszym przywódcą- Powiedział Gaed- Widzi, że twoi kumple mają w większości serce po właściwej stronie, mimo że lubią wprowadzać chaos do spokojnego obozowego życia.
-Sam częściowo się do tego przyczyniłeś.
-Tak, tak wiem- Gaed wywrócił oczami, próbując się skrzywić ale nie potrafił ukryć lekkiego uśmiechu- Nie musisz mi tego wypominać za każdym razem. Zresztą zrobiłem to bo chciałem mieć was pod kontrolą. W tej kwestii jestem podobny do ojca.
-Z marnym skutkiem- Mruknęła- O co swoją drogą chodziło z Danrosem i jego synem? Nie miałam pojęcia, że w ogóle ma jakiegoś potomka.
Gaed zatrzymał się przy swoim namiocie i podrapał się po głowie.
-Bo się do niego nie przyznaje. W zasadzie dowiedziałem się o tym przypadkiem- Powiedział- Rodzina Danrosa nigdy nie zgadzała się z obecną polityką i od zawsze działała przeciwko systemowi. Jednak jego syn z jakiegoś powodu wybrał karierę strażnika. Szybko piął się po szczeblach kariery i zajął wysoką pozycję w Borray. Myślę, że do tej kariery przyczynił się fakt, że dzieciak wydał praktycznie całą swoją rodzinę. Przykra historia.
-Och- Mruknęła Eleise wpatrując się w Gaeda z szeroko otwartymi oczami- Więc dlatego Danros jest...taki.- Teraz zrobiło się jej realnie szkoda tego starszego, surowego mężczyzny.- W takim razie to co powiedział Artrand było okrutne.-Mruknęła ciszej.
-Nie nam to oceniać- Gaed klepnął Eleise w ramie- Wracajmy do roboty. Obóz sam się nie przeniesie.