
Ostatnio zmieniony przez Umbreonna (11-11-2019 o 15h51)

Strony : 1
Ostatnio zmieniony przez Umbreonna (11-11-2019 o 15h51)
poprzednie ciało/wcielenie?/whatever
zespół
archnemesis<3
Ostatnio zmieniony przez Dijira (12-11-2019 o 21h35)
Kim Ha Ra
Ostatnio zmieniony przez Umbreonna (12-11-2019 o 21h38)
KIM HA NA
Młoda kobieta siedzi na ławce i nerwowo ściska w dłoni jakiś przedmiot. Widać, że jest przerażona. Wokół niej latają płatki kwiatów sakury, które już zawsze będą się jej kojarzyć z tym nieszczęsnym dniem. Wtedy jeszcze młoda panna Kim mówiła sobie w duchu, że wszystko się ułoży. Ona go kochała, a on ją, więc nic nie stało im na przeszkodzie, aby poradzić sobie z zaistniałą sytuacją.
W końcu na horyzoncie pojawił się ten na kogo czekała. Wysoki mężczyzna pomachał do niej z daleka, a ta odwzajemniła jego powitanie delikatnym uśmiechem. Nie była w stanie odważyć się na standardowe rzucenie mu się w ramiona krzycząc “ Oppa! Co tak długo?!”. Czuła, że musi zachować powagę, bo tego wymagała sytuacja.
Gdy ten zbliżył się do niej wstała z ławki. Ręce zaczęły drżeć jej jeszcze bardziej. Na pytanie o powód jej zdenerwowania chciała odpowiedzieć szybko, ale nie była w stanie. Była na krawędzi załamania, a przecież nie powinna się denerwować. Ostatecznie udało jej się przełamać strach i wyszeptać tak cicho aby jej słowa usłyszał tylko ukochany:
- Jestem w ciąży…
HaNie nie było dane dowiedzieć się co stało się później, ponieważ jej sen znowu skończył się w tym samym momencie. Wizja z przeszłości jej matki męczyła ją już od paru nocy, ale nigdy nie mogła doczekać się zakończenia. Sprawiało to, że dwudziestolatka budziła się ostatnio cały czas podirytowana i miała ochotę zostać w łóżku do końca dnia. Niestety jej życie toczyło się dalej i musiała w nim uczestniczyć, nawet jeśli niecały tydzień temu wszystko wywróciło się do góry nogami. Starała się nie myśleć o swoim byłym narzeczonym i o tym jakie on ma cudowne poranki u boku seksownej sekretarki, ale wspomnienie zobaczonej w myślał mężczyzny upojnej noc, wracało do niej jak najgorszy koszmar. Dopiero gdy głośno warknęła i jednym ruchem zrzuciła koc na podłogę, jej irytacja zmieniła się w złość będącą motywacją do pokazania temu frajerowi jak cudownie sobie radzi jako singielka.
Gdy opuściła swój pokój do jej nozdrzy od razu dotarł zapach jaśminowych kadzidełek, które matka rozpalała każdego ranka. Podobno miały one nastrajać organizm na sukces i sprawić, że w końcu namaluje obraz wart miliony. Dziewczyna nie wierzyła w te wszystkie duchowe bzdury, ale wiedziała też, że z swoją rodzicielką nie prowadzi się takich dyskusji. Na pożegnanie jeszcze, żeby pokazać jaki cudowny dzień się zapowiada Klakier, ukochane drugie dziecko tego domu, wściekle syknęło.
- Będziesz chciał abym Ci kiedyś pod stołem rzuciła resztki z obiadu. - Postraszyła go Ha Na, wiedząc, że kot ma takie groźby pod ogonem i nie znajdują one nigdy pokrycia w rzeczywistości.
Dziewczynę u progu powitała szarówa i ulewa. Brunetka zbyt leniwa aby wrócić się po parasolkę, ubrała na swoją czapkę z daszkiem kaptur od sportowej kurtki i ruszyła szybkim krokiem w stronę metra. Tak właśnie rozpoczął się dla niej dzień, który miał całkowicie odmienić jej życie.
Po dość męczącej podróży na Hongdae, gdzie znajdował się salon kosmetyczny “Turkus”, przyszedł czas na długi, lecz ostatecznie krótszy niż zwykle dzień w pracy. Jak w metrze dziewczyna mogła bez problemu omijać wzrok innych ludzi, tak w swoim zawodzie było to ciężkie. Na początku gdy do jej zadań należało jedynie elektroniczne umawianie klientów i sprzątanie salonu, nie stanowiło to żadnego problemu. Niestety, albo stety dla młodej wizażystki, przyszedł okres, gdzie pozwolono jej na wykonywanie makijaży. Gdy malowało się cudze oczy ciężko było się w nie nie patrzeć. Ha Na nie była osobą, która bała się kontaktu wzrokowego. Problem polegał na tym, że patrząc w źrenice innych mogła z nich dosłownie czytać jak z książki. Czasami sama to wykorzystywała, aby pomóc sobie w doborze odpowiedniej kolorystyki lub motywów, lecz często bywało tak, że wspomnienia i to nie zawsze przyjemne same pojawiały się przed oczami.
Tak było i przy tej klientce. Kiedy dziewczyna była w trakcie nakładania sztucznych rzęs, nagle obraz zamazała mgła, a po chwili pojawiła się scena przedstawiająca zmokniętego szczeniaka. Biedak cały trząsł się z zimna. Po chwili dopiero Ha Na zauważyła, że maluch przywiązany jest do drzewa.
- Tak będzie lepiej, moje nowe meble nie potrzebują takiego problematycznego kundla jak ty. - Wydobył się głos klientki zza obrazu, a następnie ta zaczęła się oddalać od skomlącego psiaka. Ha Na czuła jak serce jej pęka na pół i chciała aby ta scena szybko się skończyła. Nawet nie zauważyła gdy po jej policzkach zaczęły cieknąć łzy.
- Przepraszam za koleżankę, ma ciężki tydzień… Zaraz ją zastąpię. - Wyjaśniła zszokowanej klientce właścicielka salonu, która akurat wyszła z magazynu.
- Ha Na, mogę Cię prosić do biura. - Następnie zwróciła się do dziewczyny. Wiedząc, że czeka ją kolejna nagana w tym tygodniu, bezradnie odłożyła narzędzia, chociaż po tamtym wspomnieniu, miała ochotę wydłubać tej wrednej babie oczy zalotką. Zamiast tego jak kultura nakazuje, grzecznie ją przeprosiła i ruszyła za szefową.
Jakie było jej zdziwienie gdy zamiast bury, otrzymała od niej miesiąc urlopu. Kobieta okazała się niezwykle wyrozumiała tłumacząc, że wie jak to jest stracić bliską osobą i widzi, że sobie nie radzi z tą sytuacją. Oczywiście nie miała ona świadomości, że dla tamtego kretyna nie wylałaby ani jednej łzy, ale nie chciała jej też wyprowadzać z błędu. Odpoczynek faktycznie się przyda, szczególnie gdy Ci za niego zapłacą. Pożegnała się uprzejmie z kierowniczką i zanim ta zdążyła się rozmyślić pobiegła w stronę metra.
W drodze zaczęła rozmyślać co mogę zrobić z tą całą górą wolnego czasu. Miała chyba do nadrobienia parę wywiadów z Star Mist, mogłaby też wybrać się na ich koncert, który odbywa się za tydzień. Niestety bilety były już wyprzedane, ale ich cena, również zdecydowanie przekraczała jej możliwości finansowe. No cóż, mogła jedynie tego dnia w takim razie wygodnie usiąść przed laptopem i liczyć na dobre fancamy.
W nieco lepszym humorze niż rano weszła do domu i przeraziła ją panująca w nim cisza. Gdy normalnie wracała z pracy, zawsze już od wejścia było słychać mamę, krzątającą się po kuchni i próbojącą ugotować zdrowy obiad. Tym razem dziewczyna wróciła do domu wcześniej, więc może starsza panna Kim zajmowała się swoimi artystycznymi sprawami. Cóż, może to i lepiej. Ha Na nagle zapragnęła wrócić do łóżka i zrobić sobie małą drzemkę. Klakier o dziwo również nie zareagował na jej przybycie, tylko sobie dalej słodko spał. Dziewczyna mając w głowie obraz porzuconego szczeniaka, spojrzała na kocura nieco łaskawszym okiem niż wcześniej, a nawet obiecała sobie, że rzuci mu dzisiaj w czasie obiadu coś ekstra. Najpierw jednak łóżko!
Otworzyła drzwi od pokoju i wtedy zdała sobie sprawę, że jej plany muszą się zmienić… A tak właściwie, wszystko w jej życiu się zmieni… Wtedy jeszcze nie wiedziała, że obraz matki płaczącej do plakatu jej idola, będzie jedynie początkiem kłopotów...
Ostatnio zmieniony przez Dijira (14-11-2019 o 10h19)
KIM HA NA
Siedząc w autobusie zmierzającym na Seulski stadion olimpijski cały czas zastanawiałam się nad wydarzeniami ostatnich dni. Aż do tego momentu nie byłam w stanie uwierzyć w to jak jedna informacja może zmienić całe Twoje życie. Co prawda całkiem niedawno przeżyłam rozstanie z człowiekiem, który wkrótce miał się stać partnerem na całe moje życie. Tamto wydarzenie, przez to, że mężczyzna okazał się totalnym gnojkiem nie wywarło na mnie jakiegoś większego wrażenie. Życie toczyło się dalej i jakoś się z tym pogodziłam.
Zupełnie inaczej wszystko wyglądało po tamtym dniu. To nie była kolejna zwykła zmiana. TO BYŁA KATASTROFA. Wystarczyło, że matka cała zapłakana odwróciła się w moją stronę, aby odpowiednie wspomnienie, a raczej cała seria pojawiła się w moim umyśle. Obydwu bohaterów znałam z swojego snu, który non stop się powtarzał i w ten sposób cała zagadka się rozwiązała. Ciężko mi było opisać co czułam w tamtym momencie. Złość na matkę, że całe życie mnie okłamywała. Według wersji, którą powtarzała mi od dzieciństwa ojciec umarł w wypadku samochodowym przed ich ślubem. Był bohaterem tragicznym, gdy w rzeczywistości okazało się, że do herosa wiele mu brakowało. Pojawił się ten smutek, gdy poznałam ciąg dalszy mojego snu. To wspomnienie było jak cios w serce. Czułam się tak jakby ktoś uderzył mnie czymś ciężkim w głowę. Niesamowicie bolało mnie to, że byłam jednym z tych niechcianych dzieci. Powinnam wtedy poczuć ogromną wdzięczność do matki, bo tylko jej upór sprawił, że pojawiłam się na tym świecie, ale zamiast tego w sercu pojawiła się pustka. Przypomniałam sobie jak w ciężkich chwilach zwracałam się do niebios, gdzie miał przebywać mój kochający tatuś. Iluzja się rozmyła. Nikogo tam nie było…
To jednak była tylko kropla w morzu tego całego absurdu. Gdy już uspokoiłam się na tyle aby pozwolić dojść matce do głosu, wtedy czekał na mnie ciąg dalszy tej całej chorej historii i przy okazji odpowiedź na pytanie, dlaczego matka wylewała łzy po tym zgniłym frajerze, przed plakatem mojego biasa. Nie sądziłam, że powód będzie kolejnym ciosem w serce. Właściwie to nadal próbowałam sobie wmówić, że moja rodzicielka po prostu oszalała, postradała zmysły, wpoiła sobie wytłumaczenie na to jak człowiek, któremu zaufała mógł ją tak skrzywdzić. No bo wyjaśnijcie mi jakim cudem mój idol, może okazać się być tak naprawdę moim ojcem?! No jak?! To było po prostu nierealne. Po pierwsze koleś był moim rówieśnikiem, starszym jedynie o parę miesięcy. Po drugie nie mieliśmy żadnych wspólnych cech poza grupą krwi i skośnymi oczami, ale te drugie miała cała populacja na tym kontynencie. Matka wyjaśnienie tego wszystkiego znalazła w jakiejś dziwnej reinkarnacji. Opcja bardzo naciągana, ale mimo wszystko możliwa. W końcu sama byłam jakimś wybrykiem natury niczym z rodu X Manów. Ojciec,który również posiada nadprzyrodzone moce, mógłby się okazać dobrym powodem dla którego ja tak mam, ale… DO JASNEJ CHOLERY, TO NIE MÓGŁ BYĆ ON! No po prostu nie…
Na samą myśl, że historia mojej matki może okazać się prawdziwa prawdziwa, robiło mi się niedobrze. Star Mist śledziłam odkąd zadebiutowali, a Da Reum był moim ulubieńcem od pierwszego dźwięku jaki wydobył się z jego ust. Pamiętam nawet jakie sceny zazdrości robił mi ówczesny narzeczony, ponieważ zachowywałam się jak nastoletnia fanka. Był okres, że na naszych randkach nie potrafiłam rozmawiać o niczym innym niż swoim ulubieńcu, a gdy przechodziliśmy kryzys i brakowało mi czułości to potrafiłam… Fuuuj! Na samą myśl, że ‘pocieszałam’ się myśląc o moim własnym ojcu chciało mi się wymiotować. To po prostu nie mogła być prawda.
Na szczęście dzięki swoim specjalnym zdolnościom miałam możliwość sprawdzenia czy na pewno moje życie wywróciło się do góry nogami. Musiałam jednak wykonać dwie niekoniecznie proste misje: dostać się na koncert Star Mist i złapać kontakt wzrokowy z Da Reumem. Tyle wystarczyło, aby poznać jego wspomnienia i poznać potwierdzenie lub zaprzeczenie wersji matki. To pierwsze okazało się nie takie trudna jak myślałam. Cudem dzień wcześniej udało mi się odkupić bilet w najlepszej strefie od jakiejś niepełnoletniej fanki, która z powodu żałoby po swoim ukochanym chomiku nie mogła przyjść na koncert. Teraz został tylko do realizacji drugi punkt planu.
Wkrótce autobus zatrzymał się przy ogromnym kompleksie, na którym miała odbywać się cała impreza. Szczerze, nigdy w życiu nie uczestniczyłam w czymś tak wielkim. Jako fanka Star Mist powinnam czuć się podekscytowana, lecz zamiast tego w moim sercu gościła mieszanka strachu i niepokoju. Pojawiły się wątpliwości. Czy oby na pewno chciałam sobie psuć moją ostatnią radość w życiu? Może nie wiedza nie była wcale taka zła. Przecież póki jeszcze nie przekroczyłam tych bramek, mogłam wszystko porzucić. To brzmiało jak dobry plan. Odwrócę się na pięcie i wrócę do domu. Gdy spotkam mamę postaram się wymazać z jej pamięci wszystkie wspomnienia związane z tym gnojkiem i w ten sposób nasze życie wróci na stare tory. Ja będę mogła nadal ślinić się do swojego idola, a ona zająć się w spokoju sztuką. Mimo wszystko uświadomiłam sobie, że takie rozwiązanie nie jest zbyt wiele warte. Wątpliwości kiedyś znowu by wróciły, a prawda cały czas domagałaby się odkrycia. Musiałam powiedzieć B jak już pojawiło się A. Wzięłam głęboki oddech i stanęłam w kolejce. Na tym właściwie polegały kolejne dwie godziny mojego życia. Cały czas czekałam i ledwo poruszałam się w tym ogromnym tłumie. Oczywiście atrakcji dla fanów takie jak różne strefy do zdjęć czy sklepy z merchem nie brakowało. Możnaby było pomyśleć, że po porażce jaką Milkyway poniosło z Moonwalkers, w końcu czegoś się nauczyło. Nie byłam jednak zbyt zainteresowana tym co mnie otaczało. Miałam jeden prosty cel. Chciałam dostać się jak najszybciej do środka i zrealizować swój plan. Gdybym miała moc przyśpieszania czasu to z chęcią przeskoczyłabym ten cały okres oczekiwania. Niestety, aż tak los mnie nie rozpieścił.
W końcu jednak udało się przetrwać te dwie godziny i znalazłam się tuż pod sceną. Do wyjścia gwiazd zostało jeszcze trzydzieści minut. Dopiero teraz moje serce zaczęło bić jak szalone. Być może udzieliła mi się atmosfera oczekujących fanów, a może sama stojąc w tym miejscu dopiero uświadomiłam sobie, że to wszystko nie nie jest snem. Naprawdę znajdowałam się w tej ogromnej sali i naprawdę zaraz miałam zobaczyć najlepszy zespół w dziejach kpopu. Najważniejsze jednak było to, że dzieliło mnie tylko parę chwil od poznania być może najważniejszej informacji w moim życiu. Byłam ciekawa co stanie się potem. Czy będe w stanie go znienawidzić, czy będę w stanie żyć tak jak dawniej?
Zaczęło się… Muzyka lecąca z głośników ucichła a na scenie pojawili się oni. Do moich uszu dotarł niesamowity pisk, zmuszający do tego abym sama zaczęła wiwatować z innymi. Zostało mi jeszcze parę chwil błogiej nieświadomości, więc czemu nie miałabym chociaż udawać, że się dobrze bawię. Da Reum póki co stał po drugiej stronie sceny, więc nie miałam co liczyć na szybką realizację planu. Chłopcy najpierw się przedstawili, a następnie zaśpiewali na star jeden z ich największych hitów. Znałam tekst piosenki na pamięć, więc tak jak inni fani dobrze się bawiła. Z tyłu głowy jednak nadal miałam najważniejsze zadanie. I w końcu nadszedł ten moment. Przyszedł czas na ‘pogadankę’ i Da Reum stanął prawie, że tuż obok mnie. Musiałam wykorzystać ten moment i zwrócić na niego swoją uwagę. Trudno, pora zachować się jak typowa koreańska fanka.
- Da Reum! Kocham Cię! - Wykrzyczałam czując jak robię się cała czerwona na twarzy. Dobrze wiedziałam, że przez oświetlenie i tak nie zobaczy mnie dokładnie, ale wystarczy tylko, że odwróci się w tą stronę. UDAŁO SIĘ!
Trwało to zaledwie parę sekund, ale wystarczyło abym spojrzała w jego ciemne oczy i zaraz po tym pochłonęła mnie czerń. Zanim jednak straciłam świadomość, pokonana przez ogromny ból głowy jaki sprawiło mi wdarcie się do jego umysłu zobaczyłam całą serię scen, które na pewno nie pochodziły tylko z jednego życia. Było to jak oglądanie filmu tylko w potrójnym przyśpieszeniu. Obrazy przewijały się zbyt szybko aby ułożyć z nich historię, ale zanim dopadł mnie efekt uboczny i odpłynęłam, zdążyłam parę razy zobaczyć swoją matkę. Czyli jednak mówiła prawdę...
song
KIM HA NA
Obudziłam się parę godzin później w szpitalu. Jako, że byłam pełnoletnią, personel na szczęście nie zawiadomił mojej matki, a ja sama mogłam zdecydować czy chcę zostać na noc, na obserwację. Oczywiście, nie było to potrzebne. Lekarzowi powiedziałam, że moje zasłabnięcie prawdopodobnie było spowodowane dietą i zmęczeniem. Jako, że w naszym kraju stanowiło to normę, nie drążył tematu. Jedyne co na mnie wymusił to pozostanie w łóżku jeszcze na godzinę. Stwierdził, że byłoby niezwykle niezręcznie gdybym w drodze do domu znowu zasłabła. Niechętnie się zgodziłam, chociaż miałam ochotę jak najszybciej wrócić do domu i pozrywać wszystkie plakaty na których znajdowała się jego twarz.
Chwila przerwy jednak zmusiła mnie do trzeźwego myślenia. Gniew spowodowany wspomnieniami jakie widziałam i bolesną prawdą powoli ustępował żalu i smutkowi. Musiałam pamiętać, że w tej sytuacji największą poszkodowaną nie byłam jak, lecz kobieta, która mnie wychowała, mimo iż przez te wszystkie lata musiałam jej przypominać o tym gnojku. Nie dość, że byłam żywym dowodem ich 'miłości' to jeszcze jak na złość obwiesiłam cały swój pokój jego nowym wcieleniem.
Nawet jeśli najlepszym dla mnie rozwiązaniem byłaby zemsta, albo chociaż wykrzyczenie mężczyźnie w twarz swojej nienawiści, wiedziałam, że dla dobra swojej rodzicielki powinnam obrać inną drogę. To był ten moment gdy mogłam zrobić coś dobrego dzięki swojej nadprzyrodzonej mocy. Plan był taki: usunąć z pamięci matki wszystkie ostatnie wydarzenia lub zmienić jej wspomnienia na taką wersję jaką mnie karmiła przez te wszystkie lata. Po Tym wszystkim oczywiście nadal nie byłabym w stanie słuchać muzyki Star Mist. Nie wiem czy w ogóle nadal będę zdolna do siedzenia w Kpopie. Zawsze mogłam się pocieszać, że mój idol nie okazał się być dilerem, gwałcicielem czy zabójcą, ale jednak był moim ojcem… Osobą, która powinna mnie jako jedna z niewielu bezinteresownie kochać, a tak naprawdę nie chciała nawet abym się pojawiła na tym świecie.
Rozmyślanie jednak nad tym wszystkim niewiele mogło pomóc. Ja również powinnam zapomnieć. Spróbować żyć tak, jakby nic w moim życiu się nie zmieniło. Dla dobra swojego i matki muszę trzymać się po prostu jak najdalej od tego wszystkiego.
Jak na ironię, dokładnie w tym momencie drzwi od mojej sali szpitalnej się otworzyły, a w jej progu zobaczyłam osobę, która pochłaniała moje myśli. Automatycznie wpuściłam wzrok i skupiłam się na swoich dłoniach by tylko nie spojrzeć mu w oczy. Nie chciałam powtórki z rozrywki, bo wtedy to już na pewno nie opuszczę tej nocy szpitala. Bałam się też zobaczyć więcej. Chciałam o nim zapomnieć, a te odwiedziny wcale w tym nie pomagały. Musiałam jednak coś zrobić. Nie mogłam się zachowywać tak jakby to ja zrobiła coś złego. Nie miałam też jednak zamiaru wykładać kart na stół. Była jednak możliwość, że on już wiedział. To by tłumaczyło jego obecność. Na bank nie odwiedza każdej fanki, która zemdleję na jego koncercie.
- Nie musiałeś tu przychodzić. Nic mi się nie stało. - Odezwałam się w końcu, ale na usta cisneły się też o wiele bardziej niemiłe uwagi. Miał szczęście, że bałam się spojrzeć na jego twarz, bo nie wiem jaki demon by we mnie wstąpił gdybym zobaczyła jego nieświadomość tego jak bardzo skrzywdził mnie i jego matkę. - Za parę minut będę mogła wrócić do domu. - Dodałam licząc na to, że idol odbierze ten komunikat jako uprzejme wyproszenie.
KIM HA NA
Niestety idol nie zrozumiał mojej uprzejmej prośby. Co gorsze po chwili cała sytuacja obróciła się w takim kierunku, o którym nawet nie byłam w stanie pomyśleć. Przede wszystkim nie sądziłam, że mój towarzysz również coś poczuł w tamtym momencie. Ludzie przeważnie nawet nie zdawali sobie sprawy z tego, że grzebię im we wspomnieniach. Na początku mojej przygody z tą mocą, faktycznie bałam się, że ktoś może to odkryć. Przecież niemożliwym było wejście do czyjegoś umysłu bez jego wiedzy. Jak można od tak bez większego wysiłku poznać czyjeś największe sekrety. Jak przekonałam się w ciągu najbliższych paru lat z tym nie było żadnego problemu. Odkąd skończyłam piętnaście lat zdążyłam poznać tyle ludzkich wspomnień, że mogłabym spokojnie napisać jakąś kronikę i do tej pory nikt nawet nie mrugnął gdy zagłębiałam się w największe zakamarki jego duszy. Jedyną osobą, która znała mój sekret była matka. Z nią zawsze miałam dobry kontakt, więc nie bałam się jej powiedzieć o mojej wstydliwej wtedy tajemnicy. O dziwo ta na informację, że jej córka ma dziwne zdolności zareagowała dość spokojnie, co powinno już wtedy wzbudzić we mnie pewne podejrzenia.
Słysząc jednak słowa idola, któremu wydawało się, że przejrzał mnie na wylot, początkowo byłam w ogromnym szoku. Odkrycie, że ktoś jednak może wyczuć moją moc wywołało na mojej skórze coś w rodzaju gęsiej skórki. Uświadomiłam sobie jakie miałam szczęście do tej pory i co mogłoby się stać jakbym wcześniej trafiła na kogoś kto odkryłby co robię. Prawdopodobnie skończyłoby się to nie tylko na omdleniu i wizycie w szpitalu. Właściwie to i teraz nie miałam pewności czy wyjdę stąd cała. Nie wiedziałam co chce ze mną dalej Da Reum. Oczywiście nadal nie miałam ochoty zdradzać mu kim jestem. Liczyłam, że uda nam się rozwiązać tą sytuację tak aby rozeszła się po kościach. Cały czas powtarzałam sobie w głowie, że ktoś inny może w tym wypadku ucierpieć gorzej niż ja.
Jednakże im więcej mężczyzna gadał tym większy gniew się we mnie wzbierał, a idol nie potrafił się zamknąć choćby na sekundę. Niestety, ale strasznie mnie drażnił swoimi oskarżeniami. Naprawdę nienawidziłam jak ktoś próbował odwracać kota ogonem. Cały ten monolog automatycznie cofnął mnie do rozmowy z moim eks narzeczonym, który próbował mi wmówić, że to ja jestem winna jego zdradzie. W tamtej chwili też pozwoliłam mu skończyć swoją durną wypowiedź, w trakcie której otwierały się we mnie wszystkie klatki, w których trzymałam najgorsze demony. Tak więc, patrzyłam jak ten gnojek zajda się batonikiem, na którego też miałam ochotę i czekałam aż skończy snuć swoje wnioski, opowiadając o jakimś Wo Damie. Nie wiedziałam co to za koleś i szczerze nawet było mi to obojętne. Mój ojciec mógł sobie mieć konflikty z kimkolwiek chciał, byleby się trzymał z daleka ode mnie i matki. Czasami jego monolog przerywało burczenie mojego brzucha, bo odkąd weszłam na teren obiektu nie miałam nic w ustach. Głód jednak był tu sprawą drugorzędną.
W końcu ten pajac się zamkną. Skończył cisnąć mi kity, o których nawet nie miałam pojęcia. Pewnie liczył, że teraz się przyznam do swoich win i będę błagać o wybaczenie. Cóż, obudził demona i musiał ponieść tego konsekwencje. Zapomniałam o swoim wcześniejszym postanowieniu. Potem pomyślę jak ochronić matkę, ale teraz liczyło się tylko to aby zetrzeć z jego twarzy tą głupiutką pewność siebie. Powoli podniosłam wzrok i gdy upewniłam się, że nie grozi mi żaden atak wspomnień, przemówiłam:
- Proszę mi wybaczyć tą ogromną zniewagę i nieproszone wtargnięcie do Pańskich wspomnień. Nie ma potrzeby aby Pan zabezpieczał się przed ponownym moim wtargnięciem, bo to już się więcej nie powtórzy. Zobaczyłam już wystarczająco, a nawet zdecydowanie za dużo. W tym momencie samo patrzenie na Pana twarz sprawia, że czuję mdłości i wolałabym uniknąć tego nieprzyjemnego uczucia w swojej przyszłości. Pewne rzeczy należy jednak wyjaśnić. Po pierwsze nie mam pojęcia kim jest ten cały Wo Dam i szczerze nie interesują mnie ani trochę wasze prywatne porachunki. Do Pańskiego umysłu wprosiłam się po to tylko aby potwierdzić pewne informacje, które niestety okazały się prawdziwe. Pan pewnie nie ma pojęcia o czym mówię. - Na mojej twarzy pojawił się ironiczny uśmiech. Nie wiedziałam czy w tamtym momencie powinnam do mężczyzny mówić ‘tato’ czy pozostać na ‘Pan’. Postanowiłam jednak wybrać drugą opcję, bo na to pierwsze ten frajer zdecydowanie nie zasługiwał.
- Już śpieszę z wyjaśnieniami. Pewnie kojarzy Pan kim jest panna Kim Ha Ra. Tak, to ta kobieta, którą kiedyś tak Pan zapewniał, że kocha i nigdy nie zostawi, oczywiście do czasu… Do czasu, aż zapomniał Pan iż wszystko ma swoje konsekwencje i zamiast je przyjąć na klatę, wolał Pan zamieść całą sprawę pod dywan. Cóż… Nie udało się. Dowód Pańskiej ‘miłości’ i ‘odpowiedzialności’ leży właśnie tutaj. Niech Pan wybaczy, że nadal zwracam się tak formalnie, ale oprócz tego, że w moich żyłach płynie Pańska krew nic się nie zmieniło. Nadal jest dla mnie Pan obcym człowiekiem i wolałabym aby tak pozostało. Teraz powiem Panu jak rozwiążemy tą sytuację. Pan wyjdzie z sali i uda, że nic tu się nie stało, nic Pan nie usłyszał, wróci do swojego cudownego życia idola i będzie mógł sobie uwieść kolejną naiwną kobietę, która Panu zaufa jak moja matka. Zalecam jednak używanie zabezpieczenia, bo następna pociecha, może nie być taka łaskawa jak ja. Ja natomiast wrócę do domu, wejdę do umysłu matki i sprawię, że zniknie cały ból i krzywda jaką wyrządził jej taki frajer jak Pan. - Aż byłam pod wrażeniem tego, że udało mi się wszystko powiedzieć spokojnym i wyważonym tonem, mimo iż w środku cała się gotowałam i miałam ochotę udusić go gołymi rękoma. Następnym krokiem miało być eleganckie podniesienie się z łóżka i opuszczenie pomieszczenia pozostawiając tym samym idola samego z wyrzutami sumienia (o ile takowe posiadał). Niestety ta część planu nie wypaliła, bo zupełnie zapomniałam o witaminowej kroplówce podłączonej do mojego ramienia. Tak więc moja próba opuszczenia łóżka skończyła się małym potknięciem się o plątającą się rurkę i wpadnięciem na krzesło mojego gościa. Plusem tej całej sytuacji było to, że nie tylko ja zaliczyłam w ten sposób spektakularny upadek. Minus, wylądowałam w objęciach mojego ojca. Jedyne co ratowało tą żałosną sytuację to dzielące nas krzesło, ale mimo to czułam, że trauma po tym wydarzeniu zostanie we mnie do końca życia.
Strony : 1