-Rozdział 1-
Laeyzdl siedziała przed starą chałupą, która wyglądała tak, jakby przy najlżejszym podmuchu wiatru miała się rozpaść. Dziewczynka, mimo panującego na zewnątrz mrozu, była ubrana jedynie w welurową sukienkę i bawełniane skarpety.
Mężczyzna o kruczoczarnych włosach, przetkniętych gdzie nie gdzie siwizną przyglądał jej się, siedząc na przegniłych od wilgoci schodach, prowadzących na zdezelowaną werandę. Nie bał się o to, czy mała zmarznie. Wiedział, że dopóki jest z nim, żadne ludzkie potrzeby nie będą jej nękać. Tym bardziej bolała go myśl, że wkrótce będzie musiał pożegnać się z tą istotką raz na zawsze.
Kiedy Leay trafi na eldaryjską ziemię, on przestanie istnieć.
Taka była cena za okazanie słabości względem drugiej istoty.
Pakt jednak pozostawał paktem, a na twarzy małej Laeyzdl, pod lewym okiem, powstało znamię w postaci pięciu białych kropek, ułożonych na kształt łuku.
Zazwyczaj znak bratania się z Daemonem był w kształcie pięcioramiennej gwiazdy, zamkniętej w sześciokątnej figurze. Im bliżej serca znajdowała się pieczęć, tym większej wagi była związana umowa.
~~
Po kilku dniach oczekiwania, które upłynęły na wpajaiu Laey umiejętności, pozwalających jej przetrwać, Lyastr zaczął się niecierpliwić. Grudzień zbliżał się dużymi krokami, a eldaryjskie patrole nie dawały znaku życia.
Czyżby tym razem jeden z najpotężniejszych Daemonów się pomylił? Czy źle określił lokalizację otwarcia najbliższego portalu?
Ponure przemyślenia przerwał intensywny podmuch wiatru. Lyastr zerwał się z miejsca i przywołał małą do siebie. Odruchowo otoczył ją ramieniem i częściowo osłonił własnym ciałem.
Chwilę później po lesie poniósł się głos, jakby ziemia się rozstąpiła. Co poniektóre ptaki i inni mieszkańcy lasu uciekli w panice, w dzikim pędzie mijając stojącą pod chatą dwójkę.
Gdy wszystko się uspokoiło, Daemon odezwał się do dziewczynki.
—To twój czas, Laeyzdl. Idź i wypełnił co ci zapisano.
Pięciolatka spojrzała w czarne oczy mężczyzny, po czym bez słowa się oddaliła.
Lyastr, patrząc jak jego jedyna pociecha odchodzi, czuł, jak rozpacz rozrywa go od środka. Kiedy Laey odwróciła się, chcąc spojrzeć na opiekuna po raz ostatni, po Daemonie została jedynie czarna mgła, która unosiła się w miejscu, gdzie jeszcze chwilę temu stał mężczyzna.
Tymczasem grupa wysłanników ze Stolicy próbowała właśnie doprowadzić się do porządku po dość burzliwym lądowaniu na Ziemi. Ze względu na otrzymane wcześniej przez doświadczonych członków Straży misje, to wyrostkom przypadł ten zaszczyt by zgromadzić odpowiednie ilości jedzenia, które miały starczyć ludowi Eldaryi na kolejne kilka miesięcy.
Oczywiście Yonuki pomyślał o wszystkim i wraz z małolatami wysłał swojego człowieka- zaufanego doradcę Rouliega, który był odpowiedzialny za przebieg misji. Starszy mężczyzna nie miał za wiele czasu na przygotowanie nowych podopiecznych, toteż gdy tylko stanęli na twardym gruncie, młodzież rozbiegła się, zafascynowana nowym światem.
Idealne miejsce, wyznaczane do otwarcia portalu było mocno skorelowane z energią mu towarzyszącą. Po sprawdzeniu najbardziej stabilnych części Eldaryi decyzją Yonukiego przejście do równoległego świata miało zostać otwarte w pobliżu wioski Yaqut.
Mieszkała tam bardzo wpływowa rodzina, czerpiąca ze swoich tradycji wiedzę, na której opierała własne wybory. W zamian za udzielenie pozwolenia na skorzystanie z ich zasobów, jeden z członków rodziny miał otrzymać możliwość podróży na Ziemię wraz z innymi członkami Złotej Straży. Na początku zadecydowano, iż Nidhar, jako głowa rodziny i jeden z najbardziej wpływowych Wampirów zamieszkujących wioskę wybierze się wraz z wysłannikami Stolicy, jednakże musiał się on udać w interesach wobec czego w podróż udała się jego żona, Kavenja.
Wampirzyca miała pełne prawo zabrać z Ziemi to, co zaspokoi potrzeby wyłącznie jej i rodu Nifrendaque. Resztą mieli zająć się wybrani przez samego Yonukiego strażnicy, co oznaczało, że zgromadzenie odpowiedniej ilości zapasów spoczywa na ich barkach. Mając po drugiej stronie wsparcie faelien, którzy postanowili pozostać w swoich domach, nie musieli podejmować nadmiernego wysiłku w celu znalezienia pożywienia. Ich sprzymierzeńcy zostawiali ściśle ukryte towary w promieniu mili od prawdopodobnego otworzenia się portalu.
Gdyby dowództwo Stolicy nie zgodziło się na układ zaproponowany przez Wampiry, musieliby oni ponieść znacznie większe koszta niż zazwyczaj, kiedy to dobro ludu Eldaryi leżało w interesie ogółu społeczeństwa.
Długie tradycje, nie zerwane przez pokolenia jak i bogactwo, którym ród Nifrendaque dysponował, sprawiły, iż uważali się oni za równych Wielkim Rasom, przez których poświęcenie mogli żyć teraz wolni od prześladowań. Logicznym więc było, iż Kavenja podporządkuje dobro misji własnym interesom i nie zamierza przepuścić żadnej okazji, by móc się jeszcze bardziej wzbogacić.
~~
Laey posłusznie ruszyła przed siebie, jak nakazał jej były opiekun, jednak z każdym krokiem jej ludzka podświadomość dawała co raz mocniej znać.
Wraz ze śmiercią Daemona wszystkie zmysły i ludzkie uczucia uaktywniły się, a ona sama poczuła jak gdyby obudziła się z transu. W ciągu jednej chwili uderzyły w nią przejmujące zimno, strach i obezwładniające poczucie samotności.
Słysząc znajome głosy, dźwięki sylab, które potrafiła rozróżnić i zrozumieć, napełniły jej serce nadzieją.
Bez wahania ruszyła w stronę dochodzącej jej krzątaniny, co rusz potykając się o wystające korzenie czy zapadając się po pas w białym puchu.
Wreszcie udało jej się dotrzeć na polankę, gdzie zobaczyła kobietę o pięknych, kruczoczarnych włosach, misternie zaplecionych drobnymi nitkami, które niczym kaskada wodospadu opadały na jej smukłe ramiona. Ubrana była w długą do ziemi suknię z bordowego materiału, na którą zarzuciła czarną pelerynę podbitą wełną Crylasma. W niedalekiej odległości stały trzy pokaźnych rozmiarów wiklinowe kosze, wypełnione przeróżnymi przedmiotami, jak srebrna zastawa czy drogie materiały, a także wielokolorowymi słoikami, różnymi gatunkami jagód i ziół oraz bochny chleba. Sama zaś Wampirzyca zajmowała się wybieraniem najlepszej jakości miodu od tak zwanych "Boskich Os", których gatunek żył tylko i wyłącznie w najbardziej zacienionych borach Ziemi. Jego smak przypominał niebiańską ambrozję, konsystencją delikatny jedwab, a zapach przywodził na myśl kwitnące jabłonie w środku trzaskającej mrozem zimy. Niewielką ilość tego rarytasu udawało zebrać się jedynie nielicznym. Kavenja liczyła na duży zysk z jego sprzedaży.
Wyostrzony wampirzy słuch wychwycił cichy szelest liści krzewu, za którym schowała się Laeyzdl. Kobieta, dobywszy sztyletu szczelnie ukrytego w pasie sukni, stawiając rozważnie każdy krok, podeszła do miejsca skąd dobiegały niepokojące hałasy. Gotowa w każdej chwili użyć swojej broni, szybkim ruchem odsunęła wierzchnie gałęzie. Jej oczom ukazała się mała dziewczynka o posrebrzanych włosach, cała trzęsąca się z zimna. Natura małej sprawiała, że każde serce miało mięknąć na jej widok i tak też stało się w tym przypadku.
Wampirzyca urzeczona niewinnością małej faery, schowała sztylet za plecami, a wolną rękę wyciągnęła w stronę dziecka.
—Chodź, malutka. Zabiorę Cię do domu.
Kiedy kobieta weszła do swojej posiadłości, od razu podeszła do niej niewysoka Brownie o lisich uszach, nerwowo machając puchatym ogonem. Odebrała ona od swojej pani ekwipunek i bez słowa zniknęła za drewnianymi drzwiami.
Kavenja zdjęła swój płaszcz i odwiesiła na srebrny wieszak, stojący na samym początku dużego, zacienionego holu. Kobieta rozejrzała się z dezaprobatą, nie widząc swojej głównej służącej. Pani domu nie zamierzała czekać wieczność aż ktoś łaskawie raczy się pojawić, więc wzięła dziewczynkę za rękę i poprowadziła ją w głąb korytarza.
Mała Laey wyglądała jak niebiańskie światełko wśród ciemności, gdyż jej blada cera i jasne włosy kontrastowały z ciemnymi kolorami wykładzin i zasłon.
Kavenja pewnym krokiem przemierzała długi hol, który kończył się wejściem do ogromnej sali, w której znajdowały się szerokie schody, prowadzące na piętro, a także kilka par drzwi, które oddzielały część gospodarczą od rezydencji.
Kobieta zatrzymała się przy pierwszych drzwiach po lewej i zapukała. Niemal natychmiast pojawiła się dziewczyna, łudząco podobna do tej, która przy wejściu odebrała od Wampirzycy bagaże.
—Doprowadź ją do porządku, podaj jej gorącą zupę, a następnie przyprowadź do mojego gabinetu.
Brownie zdawała się kurczyć pod naciskiem lodowatych słów właścicielki rezydencji, jednak posłusznie zabrała Laeyzdl ze sobą.
Za drzwiami znajdowała się pralnia, obok ogromna łaźnia, a na samym końcu suszarnia. Gothi, bo tak miała służąca na imię, wzięła dziewczynkę na ręce i zaniosła do łaźni, gdzie napełniwszy balię ciepłą wodą, umyła pięciolatkę, osuszyła i ubrała w jeden z kompletów, w którym chodziły dzieci pracowników rezydencji.
Laey wyglądała żałośnie w przydużej czarnej koszuli, szerokich portkach i za dużych butach, które mimo mocnego zawiązania sznurówek ciągle zsuwały się z jej stóp. Gothi próbowała ratować wizerunek małej, zaplatając długie, biało-srebrne włosy w dwa dobierane warkocze, w które wplotła te drobniej zaplecione.
Zdziwiła ją blizna pod okiem małej, a także nietypowy kolor jej oczu, lecz nie przeszło jej nawet przez myśl by zapytać o to pracodawczynię. Po incydencie z Jaqor wolała nie zadawać zbędnych pytań.
Umyta i uczesana pięciolatka została zaprowadzona na zaplecze kuchni, gdzie Brownie poczestowała ją zupą i kawałkiem chleba, a następnie poszła z Laeyzdl na piętro skąd skierowały swoje kroki na wschodnie skrzydło.
Dziewczynka rozglądała się z ciekawością po ogromnych korytarzach, których sufity znajdowały się kilka metrów nad nią, a ściany były pokryte bordowymi wykładzinami, misternie zdobionymi białą i srebrną nicią.
Po przejściu kilkudziesięciu metrów, Brownie zatrzymała się przed drewnianymi drzwiami, sięgającymi sufitu, i delikatnie zastukała.
—Wchodź.
Kobieta popchnęła zachęcająco Laey by ta pierwsza weszła do pomieszczenia. Kavenja podniosła wzrok znad pergaminu.
—Co ona ma na sobie— wycedziła, taksując dziewczynkę wzrokiem.
Leay spoglądała na nią spod srebrnych rzęs, onieśmielona postawą pani domu.
—Pożyczyłam jeden z kompletów, które noszą dzieci Yantry— szepnęła, opuszczając wzrok i mimowolnie podkulając ogon.— Nasze stroje były by na nią za duże.
—Przebierz ją w jedną z sukienek Karenn— powiedziała kobieta, przeszywając Brownie wzrokiem.
Służąca skinęła lekko głową i, otaczając Laey ramieniem, wyprowadziła ją z pomieszczenia. Za nim drzwi się zamknęły, mała odwróciła się i nieśmiało pomachała Wampirzycy na pożegnanie.
Gothi nerwowo przebierała ubrania w szafie siostrzenicy Kavenji. Właścicielka szafy przyglądała jej się z niezadowoleniem.
Mała Laeyzdl stała zaś z boku i z ciekawością rozglądała się po obszernej sypialni. Kamienne ściany sprawiały, że w pokoju panował nieprzyjemny chłód. Grube, długie do ziemi bordowe zasłony uniemożliwiały oświetlenie powierzchni pomieszczenia, dopóki Gothi nie rozsunęła ich, by cokolwiek widzieć.
Na środku krótszej ściany znajdowało się ogromne łoże z baldachimem, wyściełane aksamitem w odcieniach różu. Na wezgłowiu znajdowała się góra puchowych poduszek, ubranych w jedwabne poszewki. Na środku, wśród pluszowych zabawek, z obrażoną miną, siedziała Karenn, szczerząc złośliwie swoje wampirze kiełki. Całą swoją uwagę skupiła na myszkującej po jej garderobie służącej, przez co nawet nie zauważyła jej towarzyszki.
Po dłuższej chwili zadowolona Brownie wyłoniła się z odmętów szafy z ciemnoszarą sukienką za kolano.
—No, ta powinna ci pasować— mruknęła, patrząc to na sukienkę, to na Leayzdl. Przywołała dziewczynkę z kąta i sprawnie przebrała ją w nowe ubranie. Dopiero wtedy Karenn zwróciła uwagę na małą, białowłosą istotkę.
—Kim jesteś?— zapytała z zainteresowaniem wpatrując się w pięciolatkę. Laey przechyliła główkę na bok.
—Laeyzdl.
—Skąd się tu wzięłaś? Zamierzasz tu zostać? Ile masz lat?— Wampirzyca zasypała małą pytaniami, wprowadzając ją w zakłopotanie.
—Twoja ciocia ją przeprowadziła— wtrąciła Gothi, za nim zdążyła ugryźć się w język.— Musimy już iść— dodała szybko, biorąc białowłosą za rączkę.
—Ciocia?— usłyszała jeszcze za plecami, ale zignorowała słowa Karenn i czym prędzej opuściła sypialnię dziecka.
Kavenja potrzebowała chwili, by otrząsnąć się po pożegnaniu dziewczynki. Nawet do własnego syna nie czuła tak dużej sympatii, jak do małej znajdy. Do tej pory zastanawiała się, dlaczego postanowiła zabrać pięciolatkę ze sobą. Nawet nie była pewna, czy dziecko nie jest zwyczajnym człowiekiem!
Gdyby miała ludzkich rodziców, wyglądała by normalnie, myślała, przechadzając się po gabinecie. Z drugiej strony znamię pod okiem może być wynikiem jakiegoś rytuału.. Ale te włosy?
Rozważania kobiety przerwało ponowne pukanie do drzwi.
—Proszę!— zawołała, przywołując na twarz chłodną maskę, którą zawsze prezentowała służbie. W dzieciństwie nauczono ją, że każdy powinien znać swoje miejsce. Jej siostra przekonała się o tym na własnej skórze, tracąc życie podczas buntu, który wybuchł pięć lat temu. Wspomnienia tragicznych wydarzeń wprawiały Kavenję w jeszcze gorszy nastrój, niż prezentowała na co dzień, przez co stawała się nie do zniesienia dla i tak wyrozumiałej służby.
Gothi wypuściła Laeyzdl do środka i szybko zamknęła drzwi. Miała nadzieję, że jej pani nie zorientuje się iż służka od razu uciekła, jednak jej plany pokrzyżowała szarżująca korytarzem Karenn. Wampirzyca wpadła na Brownie z takim impetem, że obie upadły na zimną posadzkę, robiąc przy tym nie mały huk. Niemal natychmiast drzwi otworzyły się i stanęła w nich czarnowłosa kobieta z miną, którą zwiastowała jedynie kłopoty.
—Karenn, skarbie, co ty tu robisz?
Mimo że słowa miały być wyrazem czułości, bił od nich jedynie chłód. Karenn popatrzyła zaszklonymi oczami na domniemaną matkę, ledwo powstrzymując się od płaczu.
—B-bo Gothi, ona, ona powiedzia-ła, że, że ja-jakaś moja cio-cia przeprowadziła Laezdl— wydukała, pociągając co chwilę noskiem.
Mięśnie na twarzy Kavenji zaczęły drgać niebezpiecznie, gdy kobieta zacisnęła szczęki w złości. Gdyby wzrok mógł zabijać, biedna Brownie padła by trupem tam, gdzie stała.
—Nevra!
Potężny głos potoczył się po pustych korytarzach, niemal wprawiając ściany w drżenie. Obie dziewczynki stały nieruchomo, czekając na rozwój wydarzeń, Gothi zaś wyglądała jak przygarbiona staruszka, kuląc się pod jadowitym spojrzeniem Wampirzycy.
Kilka sekund później, echo przyniosło wiadomość o zbliżającym się młodzieńcu. Zza zakrętu wyłonił się nastoletni chłopak, o krótkich czarnych włosach, które sterczały na wszystkie strony. Nastolatek w pośpiechu próbował je ułożyć, wiedząc jak bardzo jego matce zależało na schludnym wyglądzie.
Za nim Wampir zdążył się odezwać, Kavenja zaczęła wydawać dyspozycje.
—Zabierz siostry do bawialni i zaopiekuj się nimi. W porze kolacji zaprowadź je do jadalni i zjedzcie razem ciepły posiłek, nie czekając na mnie. Potem połóż je spać w sypialni Karenn, powinni zmieścić się na jednym łóżku.
Nevra, nieco zdezorientowany całą sytuacją, jak i obecnością nowej twarzy, bardzo niepewnie złapał dziewczynki za ręce i w zwolnionym tempie zaczął je prowadzić w kierunku, z którego przyszedł.
Kavenja poczekała cierpliwie, aż dzieci znikną z pola widzenia i dopiero wtedy przystąpiła do ataku na służąca.
—Co ty sobie myślisz, smarkulo!— wrzasnęła, wymierzając Brownie siarczysty policzek.— Ile razy mam powtarzać, że masz nie rozmawiać z dziećmi?! Jesteś zwykłą służącą, a twoim zadaniem jest utrzymanie tej posiadłości w nienagannym stanie, a nie uświadamianie Karenn o jej prawdziwym pochodzeniu!
Gothi klęczała na zimnych kafelkach, z opuszczoną głową, z trudem powstrzymując napływające do oczu łzy.
—Wstań— wysyczała jej pracodawczyni.
Dziewczyna podniosła się i stanęła przed wściekłą kobietą, przygotowana na otrzymanie solidnych batów.
Sekundy jednak mijały, a ze strony Kavenji nie było widać najmniejszego ruchu. Niepewna jak powinna się zachować, służąca uniosła wzrok.
—Możesz spakować swoje rzeczy— echo odbiło się na marmurowych ścianach.— Do wieczornego obchodu masz się stąd wynieść.
Nevra posadził Karenn i nieznajomą na grubym dywanie z wełny Crylasma. Sam usiadł naprzeciwko i wbił spojrzenie swoich stalowych oczu w parę dwubarwnych tęczówek. Laey wpatrywała się w tak samo intensywny sposób, co Wampir, zupełnie jakby grali w "kto pierwszy mrugnie".
W końcu chłopak dał za wygraną i przetarł wyschnięte oczy. Karenn zachichotała cicho.
—Skąd pochodzisz?— zwrócił się do Laeyzdl.
Mała otworzyła szeroko oczy i odparła z zakłopotaniem.
—Nie wiem..
—Ta służąca powiedziała, że to mama ją przeprowadziła!— wypaliła młoda Wampirzyca, lecz zaraz zakryła usta drobnymi rączkami, a w jej oczach na nowo zaskrzyły się łzy.
Nevra przysunął się do siostry i objął ją ramieniem.
—Czemu płaczesz, Karenn?— zapytał z wyraźną troską w głosie.
—Bo ta służąca powiedziała, że mama to moja ciocia— łkała.— Ale ja przecież nie mam cioci!
Czarnowłosy chłopak zamarł na te słowa, ale nie chcąc pokazać zaskoczenia, powiedział spokojnym głosem:
—Musiałaś coś źle usłyszeć. No już, nie płacz— pogłaskał dziewczynę po kruczysz włosach.— Ta służąca coś pomyliła, na pewno.
Gothi, zalewając się łzami, wbiegła do sieni, skąd skierowała się do swojej kanciapy.
—Jak mogłam być tak głupia?— szlochała, otwierając szafę i zabierając dwa komplety ubrań, które przyniosła ze sobą, gdy zaczynała pracę w domu Nifrendaque.
Brownie przetarła oczy wierzchem dłoni, pakując dwie pary koszul do tobołka. Na samej górze położyła płócienną spódnicę i parę trzewików- jedyną parę butów, jaką posiadała. Kiedy skończyła się pakować, podeszła do niewielkiej komódki i odsunęła ją od ściany. Następnie wyjęła obluzowaną cegłę, która kryła niewielki schowek; tam właśnie Gothi trzymała swoje wypłaty za usługiwanie w dworze.
Skąpa wiedźma, przemknęło jej przez myśl, jednak zaraz wymierzyła sobie policzek za tak plugawe słowa.
Jeszcze tego brakowało żeby pani to usłyszała, dodała z cichym westchnięciem. Spojrzała na żałośnie wyglądającą, pocerowaną sakiewkę, w której znajdowało się raptem kilka miedziaków i dwie srebrne monety. Kavenja uważała, że darmowe strawa i schronienie były wystarczającą zapłatą za wykonywane zadania, jednak od czasu do czasu, by uniknąć buntu, dokładała parę groszy, w zależności od wykonywanych obowiązków.
Brownie rozejrzała się po pokoju; jej wzrok zatrzymał się na pustym, schludnie pościelonym łóżku. Kobieta uśmiechnęła się smutno do swoich myśli.
Już niedługo, Jaqor, dołączę do ciebie.Spoiler (kliknij, aby zobaczyć)
Lix jeszcze raz dziękuję za Twoją pomoc, bez tego wszystko by leżało i kwiczało.
Kace bardzo dziękuję za miły komentarz (ღ˘⌣˘ღ) Co do wymienionych przez Ciebie fragmentów to
-literówki nie widzę, ale to u mnie standard, więc byłabym wdzięczna jakbyś napisała konkretnie, o które słowo Ci chodzi; jeśli masz na myśli Daemona to pisownię zapożyczyłam z gry
-a tak, zapomniałam o pauzie */_\
-czy "zważywszy" Cię satysfakcjonuje? xp Cieszę się, że tekst wydał Ci się dostojny, bo właśnie taki miałam zamiar. Dlatego też użyłam "ze względu...", bo wydawało mi się bardziej poważne >.<
Jeśli chodzi o błędy, to na pierwszym froncie stoi Lix, ale nie obrażę się jak rzucisz sama okiem na poprawność tekstu. Nie zawsze da się wszystko zauważyć >v<
INFO: tak, napisałam, że nie znam odcinków fabuły wszystkich odcinków, bo to święta prawda, ale to nie znaczy, że nie zrobiłam małego researchu na temat postaci. Fabuła z pewnością będzie odbiegać od pierwowzoru, ale bohaterów chciałam zachować mniej więcej takich samych, stąd też kilka nazw może wydać się znajomych niektórym graczom. Nie mniej jednak życzę miłego czytania!
Ostatnio zmieniony przez Divia (08-01-2021 o 11h35)